sobota, 16 sierpnia 2014

prolog

- Lucy zejdź na dół! - słysząc piskliwy głos mamy zdecydowałam się wreszcie odłożyć laptopa na bok i sprawdzić, co sprawia, że zostałam zmuszona do przerwania moich internetowych poszukiwań.
Leniwie zwlokłam się z łóżka, założyłam kapcie sięgające za kostkę i powoli ruszyłam do drzwi. Wychodząc wsłuchiwałam się w głosy dobiegające z salonu. Oprócz głosu mamy pobrzmiewał również jakiś młody, męski ton. Wzdrygnęłam się. W głębi duszy modliłam się, żeby moje przypuszczenia nie okazały się prawdą.
Starałam się jak najbardziej spowolnić moje zejście. Ostrożnie stawiałam stopy na schodkach. Co chwilę obracałam się z myślą powrotu do pokoju i wymknięcia się niezauważoną z domu. Nie miałam jednak na nic wpływu i musiałam w końcu stawić czoła temu, co nadchodziło.
- Lucy wreszcie jesteś! - gdy tylko wyłoniłam się za ścianą wprowadzającą do salonu, mama szybko złapała za moje ramię i siłą wciągnęła mnie do środka.
Spojrzałam na siedzącego przy stole chłopaka. Uśmiechnął się widząc, że w końcu się pojawiłam, ale na mojej twarzy widniała jedynie złość.
- Luke tak bardzo nalegał, żebym cię zawołała. Nie mogłam odmówić. - słyszałam wyjaśnienia mamy, jednak jej głos z każdym zdaniem brzmiał jak z oddali.. jak znikające echo.
Obdarzyłam ją wzrokiem pełnym wyrzutów, co ona odebrała w zupełnie inny sposób. Powiedziała, że wychodzi na jakiś czas, a my możemy spokojnie porozmawiać. Żartuje sobie ze mnie, prawda?! Słysząc dźwięk zamykanych drzwi i zapalający się silnik samochodu, zrozumiałam, że to nie były żarty, a ja właśnie jestem sama w domu z tym pieprzonym draniem.
Miałam zamiar go zignorować i zwyczajnie wrócić do swojego pokoju zamykając go na klucz, ale nie mogłam zostawić Luke'a samego znając jego agresywne nawyki.
- Czego chcesz?
- Mnie się nie zostawia. - odparł szeroko się uśmiechając.
Wywróciłam oczami, usiadłam na kanapie i jednym przyciskiem na pilocie włączyłam muzykę, która rozbrzmiała na cały dom.
- Cóż, ja cię zostawiłam i chcę, żebyś również dał mi spokój. Czego w tym wszystkim nie rozumiesz? Raniłeś mnie. Biłeś, upokarzałeś, krzyczałeś na mnie.. i to wszystko zupełnie bez powodu! Nie jestem w stanie być z takim łajdakiem, jakim jesteś. Zwyczajnie do siebie nie pasujemy.. a raczej ty nie pasujesz do mojego świata. - niepewnie spojrzałam na niego. - Zmieniłeś się. Spieprzyłeś wszystko!
Kiedy skończyłam swój monolog poczułam jak fala łez ponownie wzbiera się w moich oczach. Wspominanie chwil, w których byliśmy razem szczęśliwi, źle na mnie działało. Nie zauważyłam nawet kiedy Luke zmienił miejsce i teraz siedział obok mnie. Mając obawy, że znowu może mi coś zrobić, instynktownie się odsunęłam. Wyczuł mój strach, ponieważ jego twarz zamieniła się w szczęśliwszą. Strach go radował.. żywił się nim, sprawiał mu przyjemność. Szczególnie, gdy to właśnie ja się go bałam.
- Wciąż nic nie łapiesz, jesteś taka głupia. - jego śmiech na chwilę zagłuszył muzykę.
Czułam, że moje dłonie się trzęsą, a myśl, że znów może mnie uderzyć nie dawała spokoju. Był nieobliczalny. W jednej chwili uprzejmy, czuły, ale przede wszystkim opiekuńczy, a zaraz potem tyran bijący bezbronną dziewczynę.
- Hale, możemy to szybko załatwić. Wrócisz do mnie i wszystko będzie dobrze, albo..
- Albo?! - przerwałam mu krzykiem. - Albo zaraz stąd wyjdziesz i nigdy nie wrócisz! - teraz stałam przed nim, a mój głos z każdym wyrazem był coraz głośniejszy.
Wciąż zachowywał spokój i ten dziwaczny uśmiech na twarzy. Wstał by być na równi ze mną, a gdy chwycił mój nadgarstek odważyłam się na zadanie mu ciosu. W ciągu ostatnich dni często odwiedzałam strony o samoobronie, oglądałam filmiki pokazujące jak się bronić, ale tym razem pierwsze co przyszło mi do głowy to zadanie mu mocnego kopnięcia między nogi. Luke'a wyraźnie zabolało uderzenie. Szybko mnie puścił i kuląc się złapał rękami swoje jądra. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym gniewu i już wiedziałam, że dzisiaj zyskam nowe siniaki.
- Wyjdź, albo zadzwonię po policję. - powiedziałam na tyle spokojnie, na ile tylko umiałam.
- I co im powiesz? - znowu się zaśmiał. Był zbyt pewny siebie.
- Mam im dużo do powiedzenia na temat tego, jak mnie biłeś. Za każdym razem robiłam zdjęcia, więc mam również dowody. Dodatkowo mogę im powiedzieć czym się zajmujesz..
- Nie zrobisz tego. - wysyczał wciąż odczuwając ból. Jego ciało przepełniała złość, ale wiedziałam, że tym razem to ja jestem na wygranej pozycji i nie może mi nic zrobić.
- Owszem. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś w końcu dał mi spokój.
- Jesteś suką! - krzyknął idąc w stronę drzwi. Powoli ruszyłam za nim, a gdy byłam w bezpiecznej odległości, odezwałam się po raz ostatni.
- A ty zwykłym chujem. - zamknęłam szybko drzwi i przekręciłam klucz upewniając się, że nikt nie wejdzie.
***
- Witaj Ashton. - pociągnęłam stojącego w drzwiach chłopaka i mocno się w niego wtuliłam. Zaśmiał się, ale szybko odwzajemnił mój uścisk.
- Cześć mała.
Przeszliśmy do salonu, gdzie w dvd czekał już włączony do odtworzenia film, a na stole stało kilka misek z popcornem, chipsami, precelkami i paczka paluszków. Oglądanie z nim filmów, to była już tradycja. W każdy czwartkowy wieczór spotykaliśmy się, by opowiedzieć sobie, co działo się przez cały tydzień. Nigdy nie zwracaliśmy uwagi na wyświetlany w tle film. Dlatego co tydzień leciał ten sam.
- Znam na pamięć pierwsze pięć minut. - odrzekł siadając na kanapie. Chwycił garść popcornu i zaczął celować po kolei do swoich ust.
- Pewnie dlatego, że mają iść do łóżka. - zaśmiałam się siadając obok niego.
Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym frustracji i jednocześnie rozbawienia.
- Lucy Hale, grabisz sobie. - jego ton spoważniał, ale to nie zmieniło mojego nastawienia i wciąż się śmiałam.
- Ashton'ie Irwin'ie, jesteś dziś niesamowicie poważny. Powiedz proszę, czy przez ten tydzień nie pieprzyłeś żadnej laski? - przechyliłam głowę i wydęłam usta w dziwnym kształcie. Przygryzałam policzki od środka starając się zachować powagę.
- Panno Hale, jeśli się pani nie uspokoi, przełożę zaraz panią przez kolano i otrzyma pani zasłużoną karę.
- Słabo udajesz Grey'a. - zaśmiałam się szczypiąc go w policzki. Ashton w końcu odpuścił i również zaczął się śmiać.
Kiedy oboje wygodnie siedzieliśmy ~ a wyglądało to tak, że on siedział w rogu kanapy, a ja w pozycji leżącej, z głową na jego kolanach zajmowałam całą resztę ~ wcisnęłam na pilocie przycisk odtwarzania i zaczęliśmy oglądać.
Jak zwykle nie trwało to długo. Będąc w towarzystwie Ash'a nigdy nie mogłam obejrzeć ani jednego filmu do końca.. przynajmniej ja nie pamiętam żadnego takiego momentu.
- Myślisz, że kiedyś obejrzymy go w całości? - zapytałam unosząc do góry oczy, by oglądać jego twarz od dołu.
- Myślę, że nigdy. - zaśmiał się.. o wiele za długo niż zazwyczaj, ale po chwili szybko spoważniał i spojrzał w moje oczy. - Chwalił się.
Chwile siedziałam w ciszy. Nie dlatego, że nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam cicho, ponieważ nie wiedziałam o co mu chodzi. Ostatecznie zrozumiałam o kim mówi.
- Że skopałam jego małego przyjaciela? - uniosłam lekko brwi w zdziwieniu.
- Tego nie mówił. Chwalił się, że do niego wróciłaś. - słysząc te słowa gwałtownie się podniosłam i zaczęłam potrząsać przecząco głową.
- Nie, nie, nie, nie! - krzyczałam patrząc na niego. - Nigdy do niego nie wrócę, nigdy! Jest potworem. Pieprzonym dupkiem.
- Lucy.. Lucy uspokój się. - jego błagający ton przywrócił mi spokój. Wtuliłam się w jego ramię i cicho zaszlochałam.
***
Siedziałam całkiem sama na swoim dużym, dwuosobowym łóżku. W głowie wciąż obijały mi się słowa Ashton'a. Wiedziałam, że Luke lubi kolorować historie na wiele możliwych sposobów, ale nigdy nie sądziłam, że posunie się aż do takiego stopnia.
Dając się ponieść złości, uderzyłam dłońmi w stojący obok łóżka stolik. Nie dało to jednak upustu moim emocją. Chwilę później czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Oh, czyli to uczucie powraca? Zadrwiłam sama z siebie wiedząc, że w chwili obecnej jestem na przegranej pozycji.
Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam dźwięk wydany przez laptopa. Zawsze zostawiam go otwartego, ponieważ komunikator, którego używam może mnie od razu powiadomić o nowych wiadomościach. Teraz też tak było.
Leniwie podeszłam do białego stolika po drugiej stronie pokoju i usiadłam na małym, obrotowym krześle. Kiedy poruszyłam myszką bezprzewodową zmuszona byłam do wpisania hasła, które było moim zabezpieczeniem przed rodzicami lub nieproszonymi gośćmi.
Kiedy w końcu ukazał się pulpit, spodziewałam się nowej wiadomości od Ashton'a lub Jazzy, a tymczasem mój wzrok wczytywał się w treść powiadomienia: luhe zaprasza Cię do rozmowy.
Powinnam przyjąć, czy może zignorować? Przez dłuższy czas moje myśli zajęte były rozważaniem na ten temat. Nieświadoma tego, co robię kliknęłam przycisk akceptujący rozmowę.
~ lucyh: kim jesteś?
~ luhe: nie musisz tego wiedzieć, żeby dobrze ci się ze mną rozmawiało.
~ lucyh: jesteś przestępcą? mordercą? pedofilem? skazanym za gwałt więźniem, który odbył już swoją karę i przebywa teraz na wolności?
luhe: jesteś doprawdy zabawną dziewczyną.. Lucy :)
luhe: a odpowiedzi na Twoje pytania, to: nie, nie, nie i nie.
lucyh: nie powinnam z Tobą rozmawiać.
lucyh pisze...
luhe jest offline.

1 komentarz:

  1. Luke jaki bad boy... super. :)
    Jestem bardzo ciekawa, kto ukrywa się pod loginem "luhe", chociaż pisząc szczerze, mam pewne wyobrażenie. :D

    OdpowiedzUsuń