wtorek, 31 marca 2015

sixteen

Oparłam głowę o szybę pojazdu, podczas gdy Ashton spokojnie jechał w stronę domu. Parę minut temu poprosiłam go, by zostawił mnie u Luke'a. Nie byłam zbyt świadoma tego, co do niego powiedziałam, ale był to impuls i kiedy teraz o tym myślę, nie chcę by było inaczej. Wpatrywałam się w pustą drogę. Dziwiło mnie, że o tej godzinie ulice są całkiem puste, tylko czasami mijał nas jakiś samochód. Normalnie stalibyśmy w jakimś korku, ale dzisiaj wszystko jest nie tak jak powinno. Pocierałam nadgarstki, które strasznie bolały po tak mocnym związaniu.
– Myślałam o powrocie do szkoły. – Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę, choć słowa i tak same wypłynęły z moich ust. Kątem oka spojrzałam na zdziwioną twarz Ashtona.
– Czy to aby na pewno dobry pomysł? – Przechylił lekko twarz w moją stronę.
Przypomniało mi to sytuację sprzed naszego wspólnego samochodowego wypadku. Wystraszona spojrzałam na ulicę, by upewnić się, czy nic nie jedzie w naszą stronę. Głośno odetchnęłam, gdy dostrzegłam wciąż tak samo pustą ulicę.
– Nie mogę wiecznie nic nie robić – odpowiedziałam. Krzyżując dłonie ponownie oparłam głowę o szybę. – Mogłabym zacząć od przyszłego semestru w trybie indywidualnym. Wakacyjna przerwa skończyła się kilka miesięcy temu, mam zbyt wiele materiału do nadrobienia, więc nie mogę zapisać się na normalne lekcje – dodałam po chwili namysłu.
– Wciąż uważam to za głupi pomysł – powiedział, gdy w samochodzie panowała całkowita cisza, a ja miałam już nadzieję, że nic jej nie przerwie. – W każdej chwili może się coś znów stać. To nie tak, że wątpię w ciebie, bo doskonale wiem, że dasz sobie radę. Ale nigdy nic nie wiadomo. Jason może odpuścić, ale pamiętaj, że postrzelenie ciebie nie było jego sprawką.
Przez chwilę zastanawiałam się nad słowami Ashtona. Oboje wiedzieliśmy, że nie tkwimy już w mojej grze i kto inny przejął nad nią kontrolę. Ktoś o wiele gorszy i o wiele trudniejszy do rozgryzienia. Ale nie zamierzałam przez to rezygnować z normalnego życia. Został mi ostatni rok szkoły przed studiami i zamierzam go zdać. Nieważne co by się stało, nie zawalę niczego.
Wysiadłam z samochodu nie żegnając się z Ashtonem i od razu pobiegłam w stronę drzwi. Tak jak prosiłam, chłopak odwiózł mnie pod dom Hemmingsa. Wiedziałam, gdzie trzyma zapasowy klucz, więc szybko go wyszukałam, by nie wchodzić tylnym wejściem. Zamykając za sobą drzwi widziałam powoli odjeżdżający samochód Irwina. Odetchnęłam, wiedząc, że teraz jestem już całkowicie sama i nic mi nie grozi. Choć nawet tego nie byłam pewna. W głowie wciąż kłębiły mi się słowa anonima, który kazał uważać na Ashtona. Zdenerwowana i roztrzęsiona wyjęłam telefon, by napisać Lukowi, że jestem w jego domu. Chłopak szybko odpisał, informując, że będzie za parę minut. Nie zamierzałam bezczynnie siedzieć. Włączyłam aplikację, w międzyczasie chwytając czajnik, żeby zaparzyć trochę herbaty. Kiedy usłyszałam dźwięk nowej wiadomości, wrzucałam do dzbanka dwie saszetki czarnej herbaty... jedyna, którą Luke naprawdę lubi.
jazzparker jest offline.
~ jazzparker: wpadniesz jutro?
~ lucyh: żaden problem
~ lucyh: będę o 10. xx
Ponownie odłożyłam telefon i zalałam w tym czasie dzbanek. Usłyszałam ciche przekręcanie klucza w drzwiach, co mogło oznaczać, że Luke już wrócił. Uśmiechnęłam się, choć wcale nie wiedziałam czemu. Czułam, że po tym wszystkim tylko jemu mogę szczerze zaufać i wcale się tego nie bałam.
~ luhe: bądź rozsądna
luhe jest offline.
Obróciłam się z kubkiem w ręce w momencie, w którym Luke wchodził do kuchni. Spostrzegłam, że chowa telefon do kieszeni spodni, co od razu wzbudziło we mnie falę podejrzeń. Spojrzałam na niego z lekko uniesionymi brwiami. Nie wydawało mi się to ani trochę dziwne, że anonim zniknął po wysłaniu tylko jednej wiadomości. Luke nie mógłby ze mną pisać, bo cała prawda wreszcie wyszłaby na jaw.
– Wcale nie dziwi mnie fakt, że tutaj jesteś – powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Czułam, że mój każdy mięsień z sekundy na sekundę spina się coraz bardziej. – Mam na myśli kuchnię. Zawsze zaczynasz od herbaty.
Zaśmiałam się słysząc jego słowa, przez co nieco się rozluźniłam. Oboje wiedzieliśmy, jak bardzo kocham herbatę i jak wielkim jest moim uzależnieniem. To coś jak narkotyki albo papierosy. Nigdy nie mam dość i ciągle chcę.
– Herbaty? - zapytałam, wystawiając drugi kubek w jego stronę.
Luke nie protestował. Chwycił kubek i dzbanek, i oboje przeszliśmy do salonu. Usiadłam opierając się o jeden bok kanapy, Luke usiadł na drugim końcu, więc szybko postanowiłam to wykorzystać. Zdjęłam buty i położyłam stopy na jego kolanach. Czułam się teraz jak za dawnych czasów, gdy wszystko między nami było poukładane.
~ ashir: wszystko okej?
~ lucyh: jak najbardziej
~ lucyh: tylko dawno nie oglądaliśmy filmu
ashir pisze...
~ lucyh: wpadnij jutro wieczorem
~ ashir: zobaczę co da się zrobić
~ ashir: postaram się być
ashir jest offline.
– Jak to jest, że masz realnego towarzysza, a i tak bardziej interesujesz się telefonem? – Spojrzałam na zabawną minę Luke'a i odruchowo zachichotałam.
– Ashton napisał. Nie chciałam, żeby się martwił – odpowiedziałam, po czym wyłączyłam aplikację i odłożyłam telefon na stolik.
Luke zaczął delikatnie pocierać moje stopy, co wywoływało w moim brzuchu przyjemne uczucie. Przymknęłam oczy, gdy odstawiłam pusty kubek obok dzbanka, chcąc się całkowicie rozluźnić. Palce Luke'a działały cuda. Czułam się jak nowo narodzona, ale musiałam to przerwać, bo w innym wypadku szybko bym zasnęła.
– Mogę tu zostać na noc? Mamie napiszę, że jestem u Jazzy. Wciąż jesteś na jej czarnej liście – powiedziałam, siadając obok niego. Luke skinął głową i włączył przypadkowy kanał w telewizorze.
– Twoja mama w ogóle ma świadomość tego, co się dzieje?
– Nie – odpowiedziałam, wykrzywiając lekko palce. – Raz byłam świadkiem jak rozmawiała z kimś przez telefon. Mówiła, że niczego się nie domyślam i to było naprawdę dziwne. No wiesz, nikt nie chciałby się dowiedzieć o knuciu matki przeciwko swojemu dziecku.
– A nie pomyślałaś, że to przez zbliżające się urodziny, które tradycyjnie ominęłaś? – Wymieniliśmy ze sobą krótkie spojrzenia, po czym dodał – to mogło dotyczyć wszystkiego.
– Na przykład postrzału, którego nie planowałam. – Westchnęłam, opierając głowę na ramieniu Hemmingsa.
Luke złapał moją rękę, uniemożliwiając mi dalsze wyginanie palców. Byłam cholernie zdenerwowana przez gest, którego się dopuścił. Dawno nie trzymaliśmy się za ręce, to zdecydowanie nowe uczucie... jakbym robiła to pierwszy raz. Spuściłam wzrok na nasze splecione palce. Ten widok wywołał szeroki uśmiech na mojej twarzy. Przesunęłam delikatnie kciuk po jego dłoni, skupiając całą jego uwagę na sobie. Luke przycisnął swoje usta do mojego czoła, co jeszcze bardziej wprawiło mnie w radość.
– Znam prawdę – wyszeptałam po paru minutach.
Bałam się jego reakcji lub jej ewentualny brak. Jeśli Luke to mój anonim, musiał wiedzieć, że w końcu podejmę się tego tematu. Musiał się na to przygotować, bo albo teraz dowiem się prawdy, albo wciąż będę żyła w niewiedzy.
– Co masz na myśli? – Spojrzałam na niego nieco poirytowana.
– Mam na myśli to, że wiem czemu zostawiałeś mi te wszystkie siniaki na ciele – powiedziałam, starając się brzmieć przekonująco.
Luke spuścił głowę i schował twarz w dłoniach. Słyszałam jak głośno oddycha, a jego szybko poruszająca się klatka piersiowa, była potwierdzeniem moich spostrzeżeń. Chwyciłam jego lewą dłoń, delikatnie odsuwając ją od twarzy. Luke wydawał się teraz taki bezbronny. Łzy powoli spływały po jego twarzy i nic na to nie poradzę, ale jedyne co potrafiłam zrobić, to usiąść na jego kolanach, żeby mocno go do siebie przytulić. Czułam, że to wszystko, czego się dowiedziałam, było prawdą. Luke nie bił mnie, bo chciał lub sprawiało mu to przyjemność. Robił to, bo musiał. Robił to, bo nie miał innego wyboru.
Poczułam jak mocno ściska moją bluzkę. Nie kontrolowałam dziejącej się sytuacji. Nie wiedziałam, jak sprawić, żeby poczuł się lepiej. Byłam całkowicie bezradna.
– Luke... Luke, spójrz na mnie – powiedziałam, łapiąc jego twarz w dłonie. – Jest okej. Broniłeś mnie. Nie nienawidzę cię za to. Nie wiem co ja bym zrobiła w takiej sytuacji, ale wybrałeś właściwą opcję i jestem ci za to wdzięczna. Jesteś moim bohaterem. Zawsze nim byłeś.
– Nie chciałem – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Naprawdę nie chciałem... – Spojrzał na mnie, a jego załzawione oczy wywierciły mi dziurę w brzuchu.
– Wszystko dobrze. Luke, uspokój się.
Jego ręce oplotły moje ciało, mocniej mnie do niego przyciągając. Co chwilę ścierałam łzy z jego policzków, ale kolejne pojawiały się jeszcze szybciej niż poprzednie. Pierwszy raz widzę go w takim stanie i nie wiem co jest gorsze. Fakt, że dowiedziałam się prawdy od obcej osoby, czy to, że musiał robić okropne rzeczy, żeby mnie chronić.
– Cokolwiek zrobisz, zawsze będę cię kochać – wyszeptałam, po czym złączyłam nasze usta.
 

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie piszesz ^^ ale chyba jestem nieogarem, bo praktycznie niczego nie ogarniam xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha to moja wina :D
      Początkowa koncepcja na to opowiadanie była zupełnie inna, w trakcie zaczęłam wszystko zmieniać i musiałam zacząć mieszać i dopiero teraz powoli wszystko prostuję xd

      Usuń
    2. Ewentualnie jak juz po koncowce nic nie zrozumiem, wszystko mi wytlumaczysz jak glupiej ������

      Usuń