Czasem w życiu przychodzi taki moment, w którym zadajesz sobie wiele pytań dotyczących swojego istnienia. Zastanawiasz się, do czego dążysz swoim postępowaniem; co zyskasz, i czy gdzieś w tym wszystkim jest ukryte znaczenie. Myślisz, w jak wielu sytuacjach mogłaś postąpić inaczej; ile innych słów mogłaś powiedzieć. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że zabłądziłaś. Labirynt, który cię otacza, nie jest łatwy do przejścia, a ty nawet nie wiesz, który wybrać kierunek.
Ja właśnie jestem w tym labiryncie. Żaden kierunek nie wydaje mi się przyjazny. Żadna myśl nie jest tą właściwą, dobrą. Zgubiłam się i jedno jest pewne.. tak łatwo nie powrócę na dobrą stronę. Zbyt szybko nie odnajdę właściwego wyjścia z labiryntu.
Z wielką obawą zalogowałam się na komunikator i włączyłam tumblr'a. Ku mojej uciesze, dłuższy czas nikt nie zawracał mi głowy, więc mogłam w spokoju robić to, co lubię. Zreblogowałam kilka zdjęć, a potem przerzuciłam się na twitter'a. Planowałam spędzić ten wieczór we własnym towarzystwie, ale byłam pewna, że moje plany nie wypalą. Jeszcze zanim zalogowałam się na twitter'a, zmieniłam ciuchy i ułożyłam włosy. Byłam gotowa na imprezę.. imprezę, która w jakimś domu na pewno już trwa.
~ luhe: co robisz?
~ lucyh: przecież miałam dać Ci spokój, po co więc piszesz?
~ luhe: bo chcesz, żebym wciąż pisał
~ lucyh: jesteś śmieszny
~ luhe: i uroczy
lucyh pisze..
luhe jest offline.
Szybko przejrzałam twitter'a, poszukując jakiejkolwiek informacji dotyczącej imprezy. Tym razem szczęście mnie nie opuściło. Chwilę później byłam zmuszona do wytłumaczenia mamie powodu mojego późnego wyjścia. Nie przejmowałam się tym, że mogę być sprawdzona, więc powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy.
- Jazzy mnie potrzebuje. - uśmiechnęłam się, by nadać swojej wypowiedzi wiarygodności. Wiedziałam, że nie muszę się za bardzo obawiać. Jazmyn była moim kołem ratunkowym.
- Nocujesz tam? - skinęłam głową, wskazując na torbę trzymaną na ramieniu. Szybko pożegnałam się z mamą i zaczęłam zakładać botki.
Nie miałam pojęcia, jak daleko znajduje się dom Mike'a, ale nie zamierzałam odpuszczać. Znałam adres, więc teraz wystarczyło tylko, żebym tam trafiła. Oczywiście wykorzystałam już swoją dzienną dawkę szczęścia i kilka razy pomyliłam uliczki, zanim wreszcie trafiłam na właściwą. Nie stałam przy odpowiednim domu, ale mimo to, muzykę było już cholernie mocno słychać. Zatrzymałam się, by jeszcze raz przeanalizować swoją decyzję. To będzie pierwsza impreza, na której pojawię się bez Jazmyn.. to dosyć dziwne.
Nie skorzystałam z opcji pukania w drzwi, bo to oznaczałoby, że spędziłabym tę imprezę przed drzwiami, czekając aż nad ranem ktoś wreszcie zdecyduje się wrócić do swojego domu. Powoli nacisnęłam klamkę na dół i jeszcze wolniej otworzyłam drzwi. Teraz muzyka była znacznie głośniejsza, a woń alkoholu i papierosów dryfowała w powietrzu. Westchnęłam, gdy uzmysłowiłam sobie na co się zdecydowałam.
Przeciskałam się przez spocone ciała obcych ludzi, aż wreszcie dotarłam do kuchni. Szybko zauważyłam stos czerwonych kubków, a zaraz obok różne butelki z alkoholem. Nie czekałam dłużej i podeszłam do stolika, na którym to wszystko się znajdowało. Zrobiłam sobie słabego drinka, a potem postanowiłam opuścić kuchnię i popatrzeć na ludzi.. być może znam kogoś, dzięki komu spędzę tą imprezę dobrze się bawiąc.
Idąc przez korytarz, napotkałam kilka ściskających się par. Jeszcze jakiś czas temu robiłabym tak z Lukiem, ale teraz sama myśl o tym, sprawia, że mam ochotę wylać sobie zawartość trzymanego kubka na twarz.
- Hale! Nie sądziłem, że się tu pojawisz, gdy twoja przyjaciółeczka cierpi. - usłyszałam za sobą głos strasznie zalanego chłopaka. Obróciłam się, by zobaczyć kto to, ale twarz była jedynie znajoma. Nie wiedziałam kim jest.
- Znam cię skądś..
- Jesteś aż tak pijana, że mnie nie poznajesz? - spuściłam głowę w dół z zażenowania. Co w tym złego, że kogoś pamiętam, ale nie znam jego imienia?
- To mój pierwszy drink, a jeśli masz zamiar dalej się ze mnie nabijać, to wybacz, ale chyba sobie pójdę. - odpyskowałam dosyć pewnym głosem. Chłopak jedynie się zaśmiał.
- Wyścigi. . wyszeptał do mojego ucha, gdy mnie mijał.
Jedyny wyścig, jaki teraz pojawił się w mojej głowie, to ten, w którym Jazzy wszystko straciła. Starałam się ponownie namalować w głowie ten obraz. Chciałam przypomnieć sobie każdą twarz. I nagle mnie oświeciło. W ciągu jednej chwili przypomniałam sobie osobę, która ze mną rozmawiała.
- Calum jest w tym dobry. - usłyszałam obok siebie jakiś głos. Przewróciłam głowę w stronę, z którego dobiegł i chwilę przyglądałam się nieznajomej twarzy.
- Przepraszam? Ostatnia dziewczyna, która z nim jechała, leży teraz zakopana pod ziemią. - ostatnią część niemalże krzyknęłam.
- Twoja przyjaciółka wie co robi...
- Co za pieprzone kłamstwo. - przerwałam mu, ale sama również nie miałam nic ciekawego do powiedzenia. - Kim ty właściwie jesteś, co?
- Nie musisz tego wiedzieć, żeby dobrze ci się ze mną rozmawiało. - zamarłam. Dokładnie takich samych słów użył koleś, który wczoraj do mnie napisał.
- To ty jesteś lukeh? - zapytałam, przyglądając się jego twarzy. Zaśmiał się, ale skończył, gdy zauważył, że mi nie jest do śmiechu.
- Nie. Ale wiem kim on jest i myślę, że ty również. - usłyszałam dźwięk silnika i to ostatecznie zakończyło naszą rozmowę.
- Lucy! - uśmiechnęłam się, gdy przed moimi oczami pojawił się radosny Calum. Przytuliliśmy się, a potem nastąpił niezręczny moment ciszy, który oznaczał tylko jedno.. - Co u Jazzy?
- Trzyma się. - odparłam, spuszczając głowę w dół. Przez chwilę gnębiłam trzymany w dłoni kubek, tylko dlatego, że nie wiedziałam, jak ułożyć kolejne zdanie.
- A ty? - zawahałam się, gdy za plecami Calum'a zauważyłam już pijanego Luke'a.
- Świetnie. Calum, posłuchaj, okej? - skinął głową, a ja zagryzłam lekko poliki. - Mój plan może być kompletną porażką, może nie być do końca przemyślany, co jest w sumie pewne, dlatego musisz dać mi jeszcze trochę czasu. Chcę przydusić Jazzy, żeby powiedziała mi, co o tobie myśli, rozumiesz? - znowu skinął głową, tym razem o wiele energiczniej.
- Przyłączysz się do nas? - zapytał, najwyraźniej uznając tamten temat za zamknięty. Niepewnie przystałam na jego propozycje.. o ile można to nazwać propozycją.
Calum poprowadził mnie przez tłum ludzi do tego miejsca w domu, gdzie zwykle są kanapy, jeden stół i pełno ludzi w koło. Tym razem jednak było inaczej. Widziałam same znajome twarze, co było wielkim plusem. I nie było ich tak dużo. Jedyne co mnie przerażało to fakt, że był tam Luke. Posyłając uśmiech każdemu z osobna, usiadłam na krańcu kanapy. Niestety czułam na sobie nieprzyjazny wzrok nowej ofiary Luke'a.
- Zagrajmy w coś! - usłyszałam piskliwy i zdecydowanie zbyt głośny głos Cindy.
- Daj spokój, wszyscy są trzeźwi, to nie miałoby sensu. - zaśmiałam się, bo każdy się śmiał. To był odruch bezwarunkowy. Nie chciałam, żeby ktokolwiek pomyślał, że przyszłam na imprezę i będę znudzona siedzieć w kącie. Więc wzięłam sprawy w swoje ręce.
Powoli wstałam i odstawiłam kubek w miejsce, w którym łatwo go znajdę, ale nikt przez przypadek go nie weźmie. Zrzuciłam cienki sweter zakrywający moje ramiona i poszłam w tłum. Zaczęłam się powoli kołysać w rytm muzyki. Czułam się teraz całkowicie wolna. Każdy problem odszedł, a ja mogłam się w spokoju zrelaksować.
Tańczyłam przez kilka piosenek, aż wreszcie suchość w gardle była zdecydowanie zbyt odczuwalna i postanowiłam wrócić do stolika. Chwytając sweter, szybko przetarłam wilgotne czoło, starając się zrobić to tak, by nikt nie zauważył. Wzięłam swój kubek i łapczywie wypiłam całą zawartość.
- Dziewczyno! Jak ty się ruszasz.
- Zabawa w łóżku musi być z nią niezła.. - słuchałam komentarze Michael'a i Steve'a. To na pewno nie było to, co chciałam teraz słuchać, ale doszłam do wniosku, że muszą się wygadać, żeby szybko zapomnieć.
- Zamknijcie mordy. - zdezorientowana odwróciłam twarz w stronę dołączającego do nas chłopaka. W ułamku sekundy rzuciłam się na niego, mocno się przytulając do jego klatki.
- Ashton Irwin przyszedł na imprezę.. co za zmiana. - zachichotałam, gdy wreszcie odsunęłam się od przyjaciela. Myśl, że tu jest, podtrzymywała mnie na duchu.
- Lucy Hale jeszcze trzeźwa.. co za zmiana. - oboje się zaśmialiśmy.
Dołączyliśmy do reszty ludzi, którzy rozmawiali o mało interesujących tematach, ale byłam skazana na słuchanie tego.. bo co innego mogłam robić?
Po kilku godzinach dom zaczął robić się pusty i zostali tylko ludzie siedzący przy naszym stoliku. To było ekstremalnie dziwne.. zważając na fakt, że każdy z wyjątkiem mnie i Ashton'a, był albo napity, albo naćpany. W niektórych przypadkach obie opcje były dobre.
- Czyli co.. dzisiaj my jesteśmy strażnikami? - zapytałam przyjaciela, rozglądając się wokół. Wszędzie było brudno, a kubeczki walały się po podłodze.
- Na to wygląda. - dźgnął mnie w żebra i odskoczył szybko na bok. - Pójdę sprawdzić, ile pokoi jest wolnych, musimy wiedzieć jak ich pomieścić. - skinęłam głową i podeszłam uchylić okno, podczas gdy Ashton wchodził na górę.
- Odsuń się. - wymamrotałam, widząc w odbiciu okna zbliżającą się sylwetkę Luke'a. Chłopak jedynie się zaśmiał i całkowicie zignorował moje słowa.
- Nie możemy wiecznie żyć w kłótniach i gniewie. - jego całkiem spokojny ton nieco mnie uspokoił, ale wciąż nie do tego stopnia, że panowałam nad emocjami.
- Owszem, możemy. - wydusiłam z siebie, wracając na kanapę.
Luke powstrzymał mnie przed zamierzonym czynem i chwytając mnie mocno za lewy nadgarstek, pociągnął mnie na taras. Moje serce naprawdę mocno uderzało i przysięgam, że nigdy wcześniej tak bardzo się go nie bałam, jak teraz, w tym momencie. Staliśmy naprzeciwko siebie, ale jak najbardziej starałam się uniknąć patrzenia na niego. Jedyne nad czym się teraz zastanawiałam to, czemu Ashton jeszcze nie wrócił.
- Nie chcę ci nic zrobić. I nie chcę już z tobą być. Chcę tylko żyć w zgodzie. - przez parę kolejnych sekund analizowałam wypowiedziane przez Hemmings'a słowa. Wiedziałam, że może blefować, ale nie miałam nic do stracenia.. a przynajmniej tak mi się wydawało w tamtym momencie.
- Okej. - wyminęłam go i ponownie kierowałam się do wyznaczonego wcześniej celu. - Pomóż Ashtonowi zaprowadzić ich do pokoi, ja zacznę sprzątać.
Wspólnie weszliśmy do domu, po czym Luke zaczął wykonywać moją prośbę. Biorąc na ramiona pierwszą osobę, zniknął gdzieś na schodach, a ja rozglądałam się po wszystkich szafkach w kuchni, w poszukiwaniu worków na śmieci. Jeden w zupełności by nie wystarczył.
***
Zerwałam się ze snu, gdy poczułam na swoim ciele czyjąć rękę. Gwałtownie uniosłam się na łóżku i próbowałam unormować oddech. W momencie, w którym przywróciłam swój umysł do normalności, rozejrzałam się dookoła, by rozpoznać osobę, która zakłóciła mój sen.
- Nienawidzę cię. - wymamrotałam, przecierając zaspane oczy.
Ostrożnie wygramoliłam się spod nakrycia i poszłam do kuchni, by wziąć kilka łyków wody. Dzięki wiszącemu na ścianie zegarowi, dostrzegłam, że jest już prawie dwunasta. To oznacza, że czas wszystkich obudzić i doprowadzić dom do całkowitego porządku.. zresztą nie tylko dom.
Korzystając z tego, że wszyscy jeszcze śpią, użyłam laptopa, dzięki któremu wieczór zabarwiony był muzyką. Zalogowałam się na komunikator używając swoich danych, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że ktoś już będzie tu zalogowany.. na przykład mój tajemniczy rozmówca. Wtedy wszystko by się wyjaśniło.
~ luhe: jak było na imprezie?
~ lucyh: trzeźwo
~ luhe: to nie w Twoim stylu
~ lucyh: byłeś?
~ lucyh: tylko szczerze
~ luhe: nadal jestem
luhe jest offline.
O jejku, dzisiaj znalazłm twoje opowiadanie i od razu mi się spodobało, w niektórych momentach poprostu ryczałam... Piszesz świetnie i mam nadzieję że nie będę musiała czekać długo na następny rozdział. ~ Daru xx
OdpowiedzUsuńPS. jestem przekonana że tym 'luhe'jest Luke.
zapraszam na fanfiction z Ashton'em :) zwiastun: http://surly-fanfiction.blogspot.com/p/blog-page_30.html
OdpowiedzUsuńJeju! Ten rodział jest BUYBZJUSYBXMCBZUK <3
OdpowiedzUsuńAkurat musiałaś skończyć w tym momencie ?!
Genialny rozdział czekam na następny.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, zwłaszcza końcówka! Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńKatalog Blogobranie, który reklamuje Twojego bloga, zamierza rozwinąć zakładkę Gwiazdy i fani. W związku z czym proszę o podanie do końca listopada pod >tą< zakładką informacji, o jakich sławach opowiada Twój blog.
Z góry dziękuję i pozdrawiam!
Luna