wtorek, 25 listopada 2014

ten

- Odprowadzę cię. - obejrzałam się za siebie, gdy powoli zakładałam buty.
Poczułam dziwne ukłucie w sercu, uzmysławiając sobie, że jeszcze jakiś czas temu, nie mówiłby mi, że to zrobi. Rozstanie z Hemmings'em to najlepsze rozwiązanie dla nas obojga, ale linka, która mnie do niego ciągnęła, była długa i wciąż nie chciała zniknąć. Pomijając to, co teraz dla mnie robi, wciąż mam w głowie obraz złego Luka.
- Dam sobie radę. - powiedziałam dosyć pewnym tonem, z nadzieją, że jednak zrobi to, co zamierzał i kolejne piętnaście minut spędzimy razem.
- Chciałabyś. - jego ironiczny ton sprawił, że musiałam mocno zagryźć policzki, żeby się nie zaśmiać.
Wspólnie opuściliśmy jego dom i pustą uliczką zmierzaliśmy w znanym nam kierunku. Wyczuwałam dziwne napięcie istniejące między nami, ale to chyba było lepsze niż rozmowa.. o czym w ogóle mielibyśmy rozmawiać? Ja i on nie mamy wspólnych tematów już od dawna. Spuściłam głowę w dół, by patrzeć, jak powoli poruszam na zmianę stopami. Szłam z dłońmi schowanymi w kieszenie, czasem tylko wyjmując prawą rękę, by zaczesać włosy za ucho. Ukradkiem spoglądałam na Luke'a, który cały czas pozostawał z tym samym, skupionym wyrazem twarzy. Zastanawiałam się o czym myśli, ale nie chciałam go o to pytać. To przestało być moją sprawą.
- Czemu luhe? - zapytałam, unosząc do góry brwi i patrząc na niego. Chłopak wyraźnie się wystraszył, gdy usłyszał moje pytanie, a zdezorientowanie na jego twarzy było mocno zauważalne.
- Co? - zatrzymał się i zrobił kilka kroków w tył. Przeszło mi nawet przez myśl, że zaraz się odwróci i zacznie biec do domu, ale nic takiego się nie wydarzyło.
- Czemu luhe, a nie na przykład lukeh, lhemm, albo cokolwiek innego. - stanęłam naprzeciwko niego i uważnie przyglądałam się jego twarzy. - Przecież wiem, że to ty.
- Hale, jesteś taka śmieszna. - gestem ręki pokazał mi, że mam dalej iść, jednak ja odebrałam to w zupełnie inny sposób i schyliłam się, chcąc uniknąć ciosu, który nigdy nie miał nadejść. Widząc wystraszoną twarz Luke'a, wyprostowałam się i zaczęłam iść szybciej niż wcześniejszym razem.
Wiedziałam, że Luke wciąż pozostał w miejscu, ale nie chciałam by był teraz obok. Powinien być świadomy całego tego zła, które mi wyrządził. Nigdy nie zapomnę unoszącej się ręki, która chwilę później lądowała gdzieś na moim ciele, sprawiając niezmiernie wielki ból. Same uderzenia nie były straszne, czułam ból przez to, że robiła to osoba, która tak dużo dla mnie znaczyła, i z którą tak wiele przeżyłam.
- Lucy.. - poczułam gwałtowne szarpnięcie za rękę, które spowodowało, że odwróciłam się w stronę chłopaka. Starałam się jak najbardziej unikać jego wzrok, ale moje próby poszły na marne.
- Daj spokój Luke, nie zmienisz tego, co było. - z całych sił walczyłam sama ze sobą, by nie pozwolić ani jednej łzie wypłynąć z oczu, a drgające usta zahamowałam mocnymi przygryzieniami wewnętrznej strony warg.
- Nigdy bym ci tego nie zrobił.. już nie. - spojrzałam na niego, by zobaczyć w oczach szczerość i ból, z którym przemawiał.
Bałam się, że to jego kolejna gierka. Przypomniałam sobie moment, w którym przyszedł do mojego domu i ponownie mi groził. Ten chłopak, który stał teraz przede mną, był całkowicie inny. To był ten Luke, którego znałam.. to był mój Luke. Zastanawiałam się, skąd ta nagła zmiana. Co, jeśli to właśnie on chciał mojej śmierci? Co, jeśli to on zaplanował tamten wypadek, a teraz udaje przyjaciela, by podejrzenia nie spadły na niego? Czuję się jak w zamkniętym pudełku, które nigdy nie będzie miało wyjścia.
Będąc koło domu, oznajmiłam Luke'owi, że nie musi dalej ze mną iść. Kiwnął jedynie głową i pożegnał się cichym, ledwo słyszalnym "cześć", ale jego wzrok był w zupełnie innym miejscu. Patrzał się na jakiś punkt za mną, ale kiedy się obróciłam, nic tam nie było. Nie rozumiałam co się dzieje. Jego wyraz twarzy nie należał do normalnych, przez co zaczęłam się denerwować. Odwróciłam się w stronę domu i zaczęłam powoli iść w tym kierunku. Ostatni raz obejrzałam się na Hemmings'a, by zobaczyć jak się oddala. Przez parę sekund stałam w miejscu, gdy Luke także się odwrócił. Był już kilkanaście metrów ode mnie, kiedy zaczął biec w moją stronę, głośno krzycząc moje imię. Nie rozumiałam czemu to robił, ale w momencie, w którym wreszcie dobiegł i mocno odepchnął moje ciało na bok, z trudem zauważyłam czarny samochód odjeżdżający z piskiem opon. Szybko podbiegłam do leżącego na ziemi Luke'a, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nic mu się nie stało, ale nim zdążyłam cokolwiek zrobić, podniósł się i pociągnął mnie w stronę wejścia do domu.
- Masz się stąd nie ruszać! - sposób, w jaki mówił, nie pozwalał mi normalnie myśleć. Czułam, że cała się trzęsę i to nie było spowodowane zimnem. Bałam się.
- Luke, co to do cholery było?! - krzyknęłam, choć naprawdę tego nie chciałam. Nie potrafiłam kontrolować swojego głosu mimo, że tak bardzo się starałam. Sytuacje, które ostatnio mają miejsce, są ponad moje nerwy.
- Dzięki mnie nie trafiłaś znowu do szpitala i co najważniejsze, wciąż żyjesz, więc może byś tak łaskawie podziękowała zamiast wykrzykiwać pytania, na które odpowiedzi nie znam? - spojrzałam na niego przez załzawione oczy. Miał rację.
Uratował mi życie i w dodatku sam ledwo co nie stracił swojego. Kolejny raz zadbał o mnie lepiej niż ja sama. Pomyślałam o tym, co by się stało, gdyby się nie obejrzał, albo gdyby w ogóle ze mną nie szedł. A może trafiłabym bezpiecznie do domu i dopiero wtedy coś złego by się wydarzyło? Czemu nie mogę mieć normalnego życia, podczas gdy inni się nim cieszą?
Nie wiedząc kiedy, poczułam ręce Luke'a, przyciągające mnie do jego klatki piersiowej. Nie miałam sił na to, żeby zaprotestować.. nie chciałam, żeby było inaczej. Od dawna nie obdarzał mnie jakąkolwiek czułością i to, co działo się teraz, było tak bardzo wyjątkowe i chciałam, żeby trwało wiecznie. Mocno się w niego wtuliłam, chcąc czuć jego charakterystyczny zapach perfum. Uwielbiałam to i nadal uwielbiam. Jedna rzecz wciąż się nie zmieniła.
- Dziękuję. - wyszeptałam, unosząc głowę, żeby spojrzeć w jego oczy, gdy słowa płynęły z ust.
- Zawsze będę chronić mój skarb.
Poczułam przyspieszone bicie serca, gdy usłyszałam, co przed chwilą powiedział. Oboje wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a cisza będąca wokół nas, była elementem dopełniającym nas. Przypomniałam sobie moment, w którym po raz pierwszy usłyszałam od niego te słowa.

Wspólnie siedzieliśmy na małym kocu rozłożonym na mokrej trawie w ogrodzie Luke'a. Patrzałam na chłopaka, który wciąż grał na gitarze tą samą melodię, która w niewytłumaczalny sposób, była moją ulubioną. Często spędzaliśmy tak czas. Luke grający dla mnie na gitarze, jest chłopakiem, który przenosi się do całkowicie innego świata i wraca dopiero gry rozbrzmiewa ostatni dźwięk.
- Boję się. - powiedziałam, wyginając ze zdenerwowania palce. Miałam to już całkowicie opanowane. Wyginałam palce za każdym razem, gdy moje serce zaczęło przyspieszać.
- Czego? - jego twarz stała się nagle inna, a gitarę odłożył za swoje plecy.
- Tego, że kiedyś odejdziesz i zostawisz mnie samą. Tego, że coś stanie między nami i nas rozdzieli. Tego, że pewnego dnia mnie zranisz. Tego, że coś może mi się stać, gdy nie będzie cię obok. Boję się każdego pojedynczego dnia bez ciebie. Boję się ciemności, pająków, klaunów i schodów, ale przede wszystkim boję się, że kiedyś zabraknie mi osoby, która znaczy dla mnie więcej niż własne życie i naprawdę boję się, że biegnąc do ciebie przez ulicę, zderzę się z dużym, czarnym samochodem. - mówiąc każde słowo, patrzałam w jego tęczówki. Momentami wyglądały na wesołe, ale potem znowu robiły się smutne. Odgrywały ten sam rytm, co jego usta.
- Nigdy cię nie zostawię. Nigdy nic nas nie rozdzieli i nigdy cię nie zranię. Zawsze będę chronić mój skarb.

Otrząsnęłam się, gdy poczułam lekkie szarpanie za ramiona. Wciąż nieprzytomnym wzrokiem wpatrywałam się w Luke'a, uzmysławiając sobie, jak wiele fałszywych słów powiedział, ale to nie wystarczyło, by powstrzymać mnie przed popełnieniem kolejnego błędu. Spoglądając mu w oczy, powoli zbliżałam swoją twarz do jego, a odległość, która nas dzieliła, malała z każdą sekundą. Jego dłonie wciąż spoczywały na mojej talii, dociskając moje ciało do jego. Przymknęłam oczy, gdy nasze nosy zaczęły się stykać i lekko musnęłam jego usta. Poczułam się tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy nasze usta się dotknęły.
- Będziesz żałować.. - usłyszałam ciche słowa Luke'a. Oparłam głowę o jego czoło, wciąż mając zamknięte oczy.
- Już żałuję. - ponownie musnęłam jego usta, ale tym razem Luke od razu zareagował. Nasze usta znowu ze sobą współgrały w znanym nam rytmie. To, co się między nami teraz działo, było cholernie intensywne.
- Lepiej przestań. - przerwał pocałunek, dając nam obu możliwość na złapanie trochę tchu.
- Sam przestań. - kolejny raz naparł na moje usta, by chwilę później mocnym szarpnięciem przygnieździć mnie do wewnętrznej strony drzwi.
Kiedy wreszcie strach zniknął z mojej głowy i zorientowałam się, co się dzieje, gwałtownie odsunęłam się od Luke'a o kilka kroków. Zdezorientowana patrzałam na jego twarz. Nie wiedząc czy powinnam teraz coś zrobić lub powiedzieć, zwyczajnie poszłam do swojego pokoju i mocnym uderzeniem zatrzasnęłam drzwi. Pięć słów ponownie namieszało w mojej głowie.
***
~ lucyh: LUKE TO PIEPRZONY DUPEK!
lucyh pisze...
~ jazparker: hej suko! u mnie też wszystko świetnie
~ lucyh: JEST MANIPULANTEM
~ lucyh: SKOŃCZONYM IDIOTĄ
~ lucyh: NIE CHCĘ GO ZNAĆ
~ lucyh: ALE TAK BARDZO ZNÓW GO PRAGNĘ
~ lucyh: KURWA JAZZY OSZALAŁAM
~ jazparker: przejdź na tryb małych liter
lucyh pisze...
~ jazparker: i przede wszystkim: co Ty pieprzysz?!
~ lucyh: jutro do Ciebie przyjdę. o boże zabijesz mnie
~ jazparker: będę czekać xx
jazparker jest offline.

~ luhe: jak dzień?
~ lucyh: Luke Hemmings to pieprzony palant.. słyszysz?! JESTEŚ PALANTEM!
lucyh pisze...
~ luhe: uspokój się
~ lucyh: nienawidzę Cię!
~ luhe: ja również nie lubię Luke'a, już Ci mówiłam - jestem kimś lepszym niż on.
luhe jest offline.

6 komentarzy:

  1. OOO MAGIAAA *_* --ang

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny *-* Dzisiaj znalazłam bloga i jest fantastyczny!<3

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytałam wszystko !! :D
    bardzo mnie zainteresowało kim jest luhe a po końcówce można stwierdzić, że jest to dziewczyna, tego się nie spodziewałam.
    A w przemiane Luke ciężko mi uwierzyć,ale kto wie..
    czekam na nastepny rozdział :)))

    i-love-you-jack.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ;)
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. nareszcie skończyłam czytać, ale przez ciebie mam niedosyt i nieopanowaną chęć na nexta, którego z niecierpliwością oczekuję!! bosz, to jest tak zajebiste opowiadanie...
    oczywiście, rzecz jasna obserwuję!! dużo weny kochana i buziole ;*** jezu niech już będzie 17!!

    http://rock-god-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany, naprawdę mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział, bo teraz nie wiem czy wytrzymam długie czekanie, haha. Strasznie mi się podoba, a bohaterowie są wspaniali. Z niecierpliwością czekam na ich dalsze losy. ;-)

    Zapraszam też do siebie:
    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń